środa, 19 grudnia 2012

002. Am I still your charm or am I just bad luck?

Bohaterowie: Niall Horan i Zayn Malik (Ziall Horalik)
Ilość słów: 751
Od autora: A więc, po dość długiej przerwie postanowiłam coś napisać. Jak zwykle jakaś piosenka mnie do napisania tego natchnęła ;P. To już standard xD. Wiem, że jest bardzo krótko, ale raczej na temat. Więc tego... Miłego czytania życzę :).

Stałem przy oknie wpatrując się w jeden punkt. Deszcz padał od jakiejś godziny i zdawać by się mogło, że nie będzie miał on końca. Wszędzie było szaro, buro... Ten stan nie ulegał zmianie już dłuższy czas. Zupełnie jak moje kłótnie z Zayn'em - niekończące się niczym ten deszcz, chłodne jak każde nasze pożegnanie zaakcentowane trzaskiem drzwi i ta szara codzienność, ta rutyna, która bezczelnie wkradała się między nas. A przecież kiedyś było inaczej... Tak idealnie. Może zbyt idealnie by mogło być prawdziwe? Przejechałem dłońmi po mojej blond czuprynie po czym westchnąłem ciężko. Znów mnie zostawił. Zostawił mnie z totalnym mętlikiem w głowie. Dlaczego to tak bolało? Dlaczego mi to robił za każdym razem? Czy nie byłem dla niego wystarczająco dobry? A może wystarczyło to, że nie byłem kobietą? Mimo wszystko starałem się być silny. Starałem się pokazać, że jego zarzuty wobec mnie, te niekontrolowane wyzwiska padające z jego ust, kompletnie mnie nie ruszają. Ale jemu wystarczyło jedno spojrzenie w moje oczy i wiedział. Wiedział jak słaby jestem. Wiedział, że sprawia mi ból. Ale co z tego, że wiedział skoro ani na chwilę nie przestawał? Poczułem jak łzy napływają mi do oczu. Przygryzłem dolną wargę zaciskając mocno powieki. Zwykle to wystarczyło, ale nie dziś. Po moim policzku spłynęła gorzka łza, którą momentalnie otarłem wierzchem dłoni. Kochałem go. I to jak. Nie wyobrażałem sobie bez niego życia. Cierpiałem, bo zdawałem sobie sprawę z tego, że to co było między nami, wypalało się. Jak mogłem temu zapobiec? I czy w ogóle mogłem...? Kolejna łza spłynęła... Na siłę próbowałem zająć myśli czymś przyjemnym, przepędzić z nich Zayn'a. Jednak wystarczyło niespełna kilka sekund a niemiłe wspomnienia wracały niczym bumerang. Zasłoniłem żaluzję w oknie. Widok tego co działo się na zewnątrz jeszcze bardziej mnie przygnębiał. Usiadłem bezwiednie na łóżku. Swój wzrok ulokowałem w szafce, gdzie prezentowała się dosyć pokaźna wystawa alkoholu. To on powinien być kolejnym punktem tego przegranego wieczoru, ale nie dziś. Postanowiłem, że ten wieczór będzie inny. Wstałem i chwyciłem w dłonie klucze do samochodu. Wyszedłem z domu nawet nie zamykając go. Odjechałem. Po chwili parkowałem już przed jego blokiem. Widziałem jak siłuje się z drzwiami. Znów zapomniał klucza. Wykorzystałem moment, kiedy dzwonił do kogoś przez domofon. Wyskoczyłem z auta i schowałem się za jakimś krzakiem. Kiedy tylko wszedł do środka, popędziłem za nim. Dogoniłem go na schodach na 5 piętrze. Kiedy tak staliśmy naprzeciwko siebie, zastanawiałem się co ja właściwie chciałem mu powiedzieć? Że go kocham? Przecież to totalny banał... Zayn patrzył na mnie wyczekująco. Jego wyraz twarzy mieszał się z frustracją i zdezorientowaniem na przemian. Podrapałem się po głowie nerwowo. Milczałem. Ciągle milczałem. Zayn pokręcił głową i zaczął zmierzać ku drzwi swojego mieszkania. Stałem jeszcze chwilę jak wryty. Karciłem się w myślach za to, że jestem aż tak nierozgarnięty. Usłyszałem dźwięk otwierania drzwi. Od razu pobiegłem za Zayn'em. Dopadłem go jeszcze zanim wszedł do mieszkania. Zatrzasnąłem drzwi, popchnąłem go stanowczo na ścianę i chwyciłem go za jego idealnie wyprasowany T-shirt. Ta jego Perrie widać bardzo o niego dbała. Prychnąłem na samą myśl o tym jak lata wokół niego i mu dogadza. W końcu ode mnie nie mógł tego oczekiwać; miałem dwie lewe ręce a zresztą nawet bym się na taki układ nie zgodził. Poczułem jak Zayn próbuje mnie odepchnąć. Uśmiechnąłem się do niego szaleńczo. Przywarłem do niego całym swoim ciałem i pocałowałem go namiętnie. Szybko mi uległ i poddał się mojemu pocałunkowi. Widzisz Zayn? Widzisz co tracisz? Naprawdę tego chciałeś?
- Zayn!? - usłyszałem za sobą przerażony krzyk.
To była Perrie. Stała w drzwiach i patrzyła na nas, zakrywając dłoniom usta. Jej oczy w jednej chwili się zaszkliły.
- Perrie, nie, kochanie, to nie tak! - krzyczał Zayn, odpychając mnie.
Ale ona nie słuchała. Pospiesznie wróciła do mieszkania, zamykając drzwi na klucz. Zay jak szalony walił  w nie pięściami, prosząc aby wpuściła go do środka. Zero odzewu. Zaśmiałem się pod nosem. Natychmiast napotkałem jego wściekły wzrok.
- Bawi Cię to? - warknął. - Zrujnowałeś mi życie, Ty...
- Pedale? To chciałeś właśnie powiedzieć? - przerwałem mu. Znowu się zaśmiałem.
Zayn patrzył na mnie chyba nie do końca wiedząc co ma myśleć. Podszedłem do niego, próbując pocałować go w szyję. Kiedy po raz kolejny mnie odepchnął, zdenerwowałem się.
- Wiesz co? Cholerny tchórz z Ciebie, kochanie. - powiedziałem, odwracając się od niego.
Zbiegłem szybko po schodach i popędziłem do swojego samochodu. Powinienem był teraz cierpieć jeszcze bardziej, ale ja... nawet byłem zadowolony. Cieszyłem się z tego, że okazał się być takim dupkiem. To niesamowite, że musiałem tyle wycierpieć, żeby teraz poczuć się wreszcie wolnym.

1 komentarz:

  1. WOW. Naprawdę wspaniały ten one-shot. Uwielbiam Zialla i cieszę się, że Niall okazał się tym dupkiem. Haha

    OdpowiedzUsuń